środa, 31 października 2012

Złociste Cannelloni nadziane wszystkim co dobre!

Jakiś miesiąc temu kupiłam Cannelloni, bo było w promocji, wyleżał się biedny makaron w szafce, sam, samotny...dziś umówiłam go na randkę z pomidorem i czymś jeszcze...


NA 4 SOLIDNE PORCJE POTRZEBA:
ok 20 rurek Cannelloni
300 gr mięsa mielonego z indyka
1 duża cebula
3 duże pieczarki
2 garści roszponki
puszka pomidorów
1 łyżka koncentratu pomidorowego
przyprawy
1 świeży pomidor
kawałek żółtego sera
szklanka płatków kukurydzianych


Na początku musimy poczynić farsz do naszego makaronu, którego NIE GOTUJEMY wcześniej  Mięso, cebulę pokrojoną w kostkę, pieczarki starte na grubych oczkach lub pokrojone, posiekana roszponkę oraz pomidory z puszki ( bez zalewy ) smażymy na niewielkiej ilości oleju aż mięso będzie miękkie i gotowe do spożycia.


Farsz musimy ostudzić, no chyba, że ktoś czerpie przyjemność z parzenia sobie palców -to nie wnikam heheheh... Po ostudzeniu nadziewamy porządnie i solidnie się do tego przykładając Cannelloni po same brzegi- kto bogatemu zabroni (pozdrowienia dla Ani M)?!


Czas na sos- w końcu w czymś ten suchelec się musi ugotować...Na 100% zostanie chociaż łyżeczka farszu...Nikt na świecie nie ma takiego farta żeby upchać wszystko - ale przecież nie wyrzucimy - dolewamy do resztek zalewę z pomidorów, ok szklanki ciepłej wody i dokładamy koncentrat, doprowadzamy do wrzenia i zalewamy tym sosikiem nasze szczelnie ułożone w jakimś naczyniu rurki. 


Pisze jakimś, bo zapewne użyjecie żaroodpornego, ja posiadam na dzień dzisiejszy jedynie okrągłe naczynie, więc użyłam foremki do pieczenia. Postanowiłam zrobić jedną warstwę, żeby wszystko lepiej się zapiekło. Na całość ścieramy ser, rzucamy zmaltretowane płatki kukurydziane i kropimy oliwą, układamy pomidory i wstawiamy do pieca na ok 30 minut w 230 stopniach. Po tym czasie powstanie nam to...


Złocista skorupka chrupiąca cudnie za sprawą płatków kukurydzianych jest niezastąpiona- pamiętajcie bułka tarta jest przereklamowana i niezdrowa!!! 


Przepis jest moim skromnym zdaniem CUDNY!!! Fajny i wyrazisty farsz z ciągnącym się serem i makaronem i te chrupiące płatki- MNIAM!!!

Serwatkowe śniadanie- źródło białka i witamin.

Wczoraj robiąc zakupy natknęłam się na mały chlebek o jasnej barwie, który wyglądał jak zwyczajny biały pszenny chleb, jednak cena troszkę mnie zadziwiła, za malutki bochenek- 2,80 zł..."poczytam"- pomyślałam i ogarnęłam wzrokiem etykietę. "pieczywo serwatkowe" niósł napis na etykiecie- "bogaty w witaminy, lekki...". pomyślałam, ze kupię na próbę cóż to za pieczywko, a przy okazji poczytam trochę o serwatce.


Jak wyczytałam serwatka to pozostałość po całkowitym ścięciu mleka krowiego, która zawiera  do 5% laktozy, do 1% białka i do 0,5% tłuszczu oraz sole mineralne i witaminy.Niby jest odpadem, a jednak do naszego zdrowia ma swój wkład... Znalazłam ciekawy artykuł Pana Grzegorza Kurkiewicza o serwatce właśnie i jej wartościach dla nas niezbędnych. Warto go przeczytać by dowiedzieć się więcej o tym płynie. Poniżej przedstawiam ten właśnie artykuł.


Serwatka: znakomita dla zdrowia



Zazwyczaj przy odcedzaniu twarogu serwatkę bezmyślnie wylewamy. Spróbujmy ogrzać ją aż do wrzenia. Klarowna ciecz zmętnieje i zaczną się w niej ukazywać drobne kłaczki, które po pewnym czasie opadną na dno, tworząc biały osad. W ten sposób wydzieliliśmy zawarte w mleku białka – albuminę i globulinę.
Od wielu lat produkowane są na skalę przemysłową doskonałe sery nazywane serwitami. Obok kazeiny zawierają laktoglobulinę i laktoalbuminę.
O wartości odżywczej serwatki świadczy fakt, że powstają dziś duże farmy tuczu prosiąt, gdzie głównym pokarmem białkowym jest lekceważona serwatka.
 W istnym królestwie jogurtów, kefirów, mleka acidofilnego i maślanek przeróżnych producentów, w coraz barwniejszych opakowaniach, na próżno szukać serwatki. Tam gdzie mleczarnie produkują sery, służy wprawdzie do karmienia tuczników, do czego znakomicie się nadaje, ale daleko jej do kariery, jaką robi chociażby w Niemczech. Pod nazwą „Tausendsassa Molke” czy „Milram Vitality”, wzbogaconą jogurtem, sokami owocowymi czy kawałkami świeżych owoców można ją nabyć w popularnych tam sklepach z tzw. żywnością reformowaną („Reformkost”) i nie tylko. Producenci głoszą, że zawiera tylko 0,3 proc. tłuszczu i zaspokaja w dużym stopniu zapotrzebowanie na białko mleka, witaminy i mikroelementy.
 Jak powstaje serwatka?
Mleko w produkcji serów zsiada się pod wpływem podpuszczki i bakterii kwasu mlekowego. Tworzy się w nim część stała, złożona głównie z kazeiny i tłuszczu, oddzielana od powstającej płynnej serwatki. Wytwórcy serów rozróżniają przy tym łagodną i słodkawą serwatkę podpuszczkową oraz kwaśną, występującą w produkcji twarogów. Serwatka podpuszczkowa jest natomiast ubocznym produktem przy wyrobie serów twardych i miękkich.
 Znakomita na trawienie
Wiadomo, że serwatka jest lekko strawna i przyspiesza perystaltykę jelit. Bogata zawartość w niej cukru mlekowego, czyli laktozy, wzbogaca florę bakteryjną w przewodzie pokarmowym, co wzmacnia system immunologiczny, czyli odporność na choroby. U cierpiących na obstrukcję serwatka ułatwia regularny stolec, poprawiając tym samym dobre samopoczucie.
 Kilka słów o składnikach
Proteiny w serwatce zawierają aminokwasy, związki organiczne niezbędne w żywieniu i wchłaniane do krwiobiegu. Wartość biologiczna tych protein, np. albuminy, jest przy porównywalnej masie wyższa niż w kurzym jajku.
 Laktoza, czyli cukier mlekowy, trafia prawie w całości do serwatki przy produkcji serów. Działa zbawiennie w zaburzeniach trawiennych, gdyż sprzyja powstawaniu flory bakteryjnej. Nasze pożyteczne „dobre bakterie” widocznie przepadają za cukrem mlekowym, a przerabiając go na kwas mlekowy mnożą się, tworząc w jelitach właściwe środowisko. Przyspiesza to trawienie i chroni od procesów gnilnych. Zdaniem wielu dietetyków cukier mlekowy wspomaga absorbowanie wapnia, co wychodzi na dobre naszym kościom i zębom. Osoby nietolerujące jednak laktozy, powinny przed ewentualną kuracją serwatkową zasięgnąć opinii lekarza.
 Bogactwo witamin
Serwatka obfituje w witaminy rozpuszczalne w wodzie i ważne dla zdrowia. Są to witaminy B2, B12, B1 i B6. Zawiera też kwas pantotenowy, którego brak wywołuje m.in. stany zapalne skóry, biegunki, zahamowanie wzrostu, siwienie i wypadanie włosów. Jest w serwatce także biotyna, zwana witaminą H. Uważa się, iż 1 litr serwatki słodkiej (podpuszczkowej) wypijany dziennie, pokrywa w 33 proc. zapotrzebowanie na witaminy B1, B6 i B12 oraz na biotynę, w 66 proc. na kwas pantotenowy oraz w 80 proc. na witaminę B2.
 Składniki mineralne
Serwatka zawiera fosfor, wapno, jod i sód, ale głównie obfituje w wapń, jak wiadomo zapobiegający rzeszotnieniu kości, czyli osteoporozie. Każdy, kto wypija litr serwatki dziennie, dostarcza organizmowi ok. 66 proc. niezbędnego wapnia i ok. 40 proc. wapna.
 Jak spożywać serwatkę?
Cierpiącym na obstrukcję, dietetycy proponują wypijanie rankiem na czczo szklanki chłodnej serwatki. Zawarta w niej laktoza działa lekko przeczyszczająco. Zatwardzenie występuje często u osobników gustujących w pokarmach o nikłej zawartości tzw. materiałów balastowych, jak błonnik pobudzający ruchy robaczkowe jelit, unikających pożądanego wysiłku fizycznego oraz pijących zbyt mało płynów. Serwatka to jest właśnie to, co powinno im pomóc, chyba że ich organizm nie toleruje laktozy.

Ponadto na jednej ze stron o tematyce fitness wyszukałam, że serwatka przy ćwiczeniach ma znaczny wpływ na wzrost mięśni: "Ostro trenując niszczymy mięśnie. Odpoczywając naprawiamy je. Jeżeli odpoczynek nie jest wystarczająco długi mięśnie się zregenerują, ale bez odpowiedniej ilości białek nie będą rosły. Dzienne zapotrzebowanie na białka można spełnić korzystając z wielu źródeł. Jednak jak twierdzi nauka, najbardziej optymalnym wyborem jest serwatka.". 
Białka serwatkowe dużo łatwiej ulegają trawieniu w naszym organizmie, a ten przyswaja je lepiej niż wszystkie inne białka.

Może zjedzenie kilka razy w tygodniu śniadania składającego się z takich serwetkowych kanapeczek nie jest głupim pomysłem? A regularność w tym pozwoli nam ustabilizować trawienie, a przy ćwiczeniach dodatkowo wzmocnić i odbudować mięśnie...Picie serwatki w ilości 1 szklanki dziennie pomaga również w borykaniu się z chorobami skóry takimi jak Łuszczca.


NA KANAPKI: chleb serwatkowy, liście sałaty, ogórek, pomidor, rzodkiewka, dodatkowym źródłem białka będzie wędzona ryba ( w tym wypadku dorsz ) oraz twarożek zamiast masła.

wtorek, 30 października 2012

Gorąca Polska Tajka.

Na ta zupę miałam ochotę już od dawna, ale bałam się trochę kokosowego mleka, którego w zasadzie wcześniej nie znałam...Przepis na tajska zupę z kurczakiem znałam, ale postanowiłam ją spolszczyć i w sumie wyszła bardzo, bardzo smaczna zupa rozgrzewająca z nutka egzotyki...


NA OK 8 PORCJI POTRZEBUJESZ:
1 puszka mleka kokosowego
1 pierś z kurczaka
1 litr wody
1 duży ziemniak
1 marchewka
1 czerwona cebula
2 ząbki czosnku
garść natki pietruszki
kilka plasterków chili
skórka z cytryny
50 ml soku z cytryny
przyprawy do smaku + pieprz cayenne, papryka, curry
1 łyżeczka skrobi ziemniaczanej
1 łyżka oleju
ok 5 dużych pieczarek
1/2 puszki pomidorów


W garnku rozgrzewamy olej, wrzucamy mięso z kurczaka pokrojone w kostkę, smażymy kilka minut. Dodajemy wszystkie warzywa pokrojone w równa kostkę- smażymy. Po jakichś 5 minutach wlewamy 1 litr wody, pomidory z zalewą i mleko kokosowe.


 Doprowadzamy do wrzenia i gotujemy aż wszystkie składniki będą miękkie, potrwa to ok 40 minut, na wolnym ogniu, żeby przy okazji zupa zgęstniała nieco


Pod koniec gotowania dodajemy przyprawy z dużą ilością pieprzu cayenne i wlewamy ok 1/3 szklanki ciepłej wody rozmieszanej ze skrobia ziemniaczaną, co nada zupie kremową konsystencję i zagęści ją jeszcze bardziej. Zupę podajemy gorącą, z garścią pietruszki posypaną skórka z cytryny i plasterkami chili.


Ta zupa ma zaskakująco ciekawy i nieokreślony bliżej dla mnie smak, przez który przenika mięsno-kokosowo-warzywny posmak. W oryginalnym przepisie nie ma ani marchewki ani ziemniaków, ale nie oszukujmy się...mieszkamy w Polsce...SMACZNEGO!!!

Potrawy rozgrzewające

poniedziałek, 29 października 2012

Mięsne ptysie z serem, a to niespodzianka!

Wczoraj, faktycznie, mieliśmy dzień niespodzianek i prezentów...


Wieczorem mama od koleżanki przytargała do domu siatkę ptysi nadziewanych mięsem mielonym i pieczarkami...bardzo to dobre...ja nigdy jeszcze takiego ciasta ptysiowego nie poczyniłam i musze koniecznie niebawem spróbować, ale na razie prezentuję prezent sprezentowany hahah...


Nie wiem jakich proporcji Pani Edyta użyła, ani ile ptysi Jej wyszło, ale przepis na ciasto ptysiowe jest: 
1 szklanka białej mąki
1 szklanka wody
50 g masła lub margaryny
szczypta soli
4 jajka



Farsz natomiast to po prostu mielone podsmażone mięso z cebulka i pieczarkami, doprawione i wpakowane do ptysi...Na wierzch takiego pakunku kładziemy platerek sera i wstawiamy do piecyka na krótki czas, żeby nam siew ciasto nie spaliło z wierzchu. I gotowe. I smaczne. I warto spróbować bo dobre .....




sobota, 27 października 2012

Tanie danie na zawołanie! P I E C Z O N K I ! Nie wszystkim znane...

Kiedy usłyszałam od znajomych z różnych części Polski, ze nie znają czegoś takiego jak PIECZONKI umarłam na zawał ze sto razy a jeszcze więcej ze śmiechu...Nie jest to na 100% danie dietetyczne, chyba koło diety to stała marchewka i buraki przed przyrządzeniem wszystkiego. Nie mniej jednak postanawiam zamieścić ten przepis na kulinarną ziemniaczana rozkosz nie znaną wszystkim...

Jeśli ktoś z Was zna ten przepis, ale z racji zamieszkania, pod inną nazwą- piszcie- strasznie jestem ciekawa jak w innych częściach Polski nazywacie to danie...


NA 3,5 L GARNEK
( my mamy jeden jedyny garnek, w którym się robi pieczonki)
ok 2 kg ziemniaków
2 marchewki
2 buraki
2 cebule
1/2 kostki smalcu
1/2 kostki margaryny
2-3 kiełbasy 
(ulubione lub najtańsze)
sól, pieprz


Ziemniaki kroimy w grube talarki lub małe kawałki. Marchewkę, buraka, cebulę i kiełbasę w plasterki. W garnku należy ułożyć następująco warstwy: 
-na samym spodzie smalec
-ziemniaki, marchewka, burak, cebula
-kiełbasa
-sól, pieprz
-margaryna, aż do samej góry garnka na zmianę, na sam wierzch można położyć liście białej kapusty, nie wiem dlaczego maja takie działanie, ale ziemniaczki wychodzą lepsze...


Ubijamy wszystko ciasno i stawiamy na gaz pod przykryciem aż wszystko będzie z wierzchu miękkie nie przejmując się wcale, ze na dole się spaliło, bo jak niektórzy twierdzą- takie są najlepsze...Najlepiej smakują z kefirem lub maślanką.

ZAKLINAM WAS SPRÓBUJCIE!

czwartek, 25 października 2012

Straciłam głowę dla Pana Selera. Zupa krem z Tagliatelle.

W dzieciństwie mama oszukiwała mnie, ze to zupa pieczarkowa, jednak z biegiem lat nie mam pojęcia jak mogłam się tak naiwnie dać podejść mojej rodzicielce i dawać oszukać...hehehe... Mimo to, dzięki temu odkryłam smak zupy z selera...


NA OK 8 PORCJI:
1 duży seler
50 ml śmietanki kremówki
1 marchewka
kawałek pietruszki
1 cebula
liść laurowy
1 kostka rosołowa
3 gniazdo makaronu pełnoziarnistego Tagliatelle




Do garnka wrzucamy marchewkę, cebulę, pietruszkę i liść laurowy, dorzucamy i kostkę rosołową i zalewamy ok 1,5 l wody, stawiamy na gaz i gotujemy. Pana Selera musimy rozebrać ze skóry i umyć. Następnie kroimy go w kostkę i wrzucamy do wywaru-gotujemy do miękkości. W między czasie wstawiamy Tagliatelle i gotujemy. Kiedy Pan Seler jest już miękki w ruch musi pójść blender lub jeśli ktoś ma za dużo zbędnego czasu ( ja wstając o 11 nie mam) może zupę przetrzeć przez sito...Komu by się chciało...A zatem blenderujemy na gładki krem, stawiamy ponownie na gaz i dolewamy śmietankę kremówkę i doprawiamy sola i pieprzem. Podajemy z Tagliatelle z pełnego ziarna i szczypiorkiem.



Ziemisty posmak jest niesamowity i daje niezłego kopa naszym kubkom smakowym!! SMACZNEGO!!!

Sałatka z wędzonym dorszem. Lekka i smaczna.

Troszkę się trzeba znów wziąć za siebie, więc więcej jeść będę sałatek, mimo to inne rzeczy i tak gotować muszę, bo sama nie mieszkam. Dziś na śniadanie zrobiłam błyskawiczną sałatkę z wędzonym dorszem, którego uwielbiam..


NA 1 PORCJĘ SAŁATKI 
ok 6 liści sałaty
1/2 pomidora
kilka plasterków zielonego ogórka
2 jajka na twardo
2 łyżki wędzonego dorsza
1 łyżka szczypioru
SOS: po łyżeczce majonezu,ketchupu i jogurtu naturalnego


Sałatę rozrywamy na kawałki i układamy na talerzu, rzucamy kilka plastrów ogórka i pomidora pokrojonego "na kęs", rozkładamy jajko pokrojone w ćwiartki i lejemy łyżką sosu, na wierzch sypiemy szczypiorkiem.


Spokojnie zaspokoi głód do obiadu...SMACZNEGO!!!

wtorek, 23 października 2012

Paprykarz z kurczakiem i ryżem pełnoziarnistym.

autor przepisu: martyns


Nie miałam wczoraj zbyt wiele czasu na przygotowanie czegoś ekstra więc postawiłam na klasyczny paprykarz, tyle, ze z dodatkiem ryżu, zwykle jadałam z ziemniakami coś takiego, wyszło ok, trochę mało ostry jak dla mnie, ale warto było...


NA 8 PORCJI POTRZEBA:
2 woreczki pełnoziarnistego ryżu Uncle Ben's
1 duża czerwona papryka
1 średnia żółta papryka
1 puszka pomidorów
1 duża czerwona cebula
1 biała cebula
1 pierś z kurczaka
1 l bulionu
szczypior
przyprawy ( ostra papryka, papryka, pieprz cayenne )


Cebule kroimy w piórka, paprykę w paseczki, kurczaka w kostkę. Na rozgrzanym oleju smażymy cebulę, dodajemy kurczaka i chwilę smażymy. Następnie wrzucamy całą paprykę i podsmażamy jeszcze ze 2 minuty. Wlewamy bulion, może być z kostki, ja akurat miałam rosół po niedzieli, dorzucamy pomidory i pod przykryciem na dużym ogniu gotujemy około 40 minut, aż wszystko stanie się miękkie i kremowe.


Ryż gotujemy w osobnym naczyniu, nie musi być miękki, wystarczy podgotowany, przesypujemy go do garnka z papryką, tam wchłonie resztę zbędnego płyny, dzięki czemu nie będziemy musieli zagęszczać potrawy. Całość gotujemy aż do zmięknięcia ryżu. Przyprawiamy na pikantnie na końcu. Podajemy ze szczypiorkiem.


Danie jest kremowe, mocno paprykowe i bardzo, bardzo syte... SMACZNEGO!


Gotuj z Uncle Bens

poniedziałek, 22 października 2012

Razowe zapiekanki z jajkiem. Szybkie i smaczne!

Przed obiadem jeszcze coś bym zjadła po samym soczku, do głowy wpadła mi myśl o zapiekance, jakiejś dobrej, ale nie ogromnej porcji...Wspomniało mi się jak byłam mała i nie bardzo mogliśmy szaleć w knajpach..zawsze mama takie robiła, teraz wersja udoskonalona u mnie, a ja z pewnością kiedyś będę je podawać dzieciakom...


NA 2 PORCJE POTRZEBUJEMY:
2 grahamki ( górne połówki )
2 jajka
1 parówka ( Jedynka )
1 cebula
2 cieniutkie plasterki żółtego sera
szczypior

Bułeczki przekrawamy, ja kupiłam grahamki, z Biedronki-są smaczne i zawsze świeże, ale mogą być inne bułki, te będą zdrowszym i mniej kalorycznym rozwiązaniem niż duże białe bułki, które jadłam w dzieciństwie...Górne połówki zostawiamy i wydrążamy środek. Na łyżeczce oleju smażymy pokrojoną w kostkę cebulkę i parówkę w plasterkach.Doprawiamy do smaku solą i pieprzem. Do bułeczkowych łódeczek pakujemy nasz farsz cebulowo-parówkowy i wbijamy na to po jednym jajku. Przykrywamy serem.


Wstawiamy do piecyka na jakieś 10-12 minut aż ser się roztopi i zrumieni. Bułeczki są chrupiące i kryją w sobie niezwykłą niespodziankę- żółtko, które jest płynne...


Cudowny początek dnia zamiast nudnych zwykłych jajek czy kanapek...Faceci za nimi przepadają, wystarczy je polać ketchupem...Płynne żółtko powoduje, ze to nie jest zwykła bułka z piekarnika...


SMACZNEGO!!!


Na początek dnia- sok z pomarańczy i jabłek.

Wstałam dzisiaj rano ( jeśli 10 można nazwać ranem..) z myślą w głowie, że chce mi się pomarańczy, soku z pomarańczy, a że dwie biedne leżały w koszyku to...skończyły swój los w sokowirówce. Warto je było poświęcić hehe


NA 0.5 L SOKU:
2 średnie pomarańcze
1 duże jabłko

Reszta jest prosta jak drut-wszystko do sokowirówki i gotowe! Pyszny i orzeźwiający z rana soczek jest super, bez cukru bez chemiura- mniam!


sobota, 20 października 2012

Śmietankowy Torcik z Galaretką. PYCHA! Dla cierpliwych.

Jak idzie weekend to zaszalejmy i zróbmy coś na słodko...Ten torcik robiłam dwa razy w życiu- pierwszy niestety nie wyszedł, za to ten drugi jest rewelacyjny. Z pewnością zrobię go nie raz, możemy dobrać nawet kolory pod okazję... O czym ja gadam? Zaraz się przekonacie...


NA ŚREDNIA TORTOWNICĘ POTRZEBUJEMY:
2 jasne galaretki
po 1/2 trzech różnokolorowych galaretek
500 ml śmietanki 36%

Galaretki w trzech różnych kolorach rozrabiamy, połowę odlewamy do miseczek i odkładamy do stężenia, resztę możemy wykorzystać do innego deseru. Proponuję to zrobić z samego rana, bo deserem będziecie się cieszyć dopiero na następny dzień heheh...Kiedy trzy kolory mamy już gotowe dwie jasne galaretki (w tym przypadku cytrynowe) rozpuszczamy tylko w 500 ml wody i odkładamy do wystygnięcia. Gdy mieszanka jasna jest już zimna, ale nie stężała bierzemy się za śmietankę. 500 ml śmietany ubijamy na sztywno i dolewamy do niej jasne galaretki-miksujemy na jednolita masę. Trzy galaretki, które wcześniej stężały kroimy w kostkę i dorzucamy do mieszanki śmietanowej  Wylewamy do tortownicy wyłożonej dokładnie papierem do pieczenia lub folią (mnie było wygodniej papierem) i wkładamy na noc do lodówki.


Efekt jest cudowny. Kolorowe galaretki w słońcu wyglądają jak diamenty zatopione w skale...Deser nie jest bardzo słodki, ale przyjemnie kremowy w smaku. Prosty, tani i pyszny!



 SMACZNEGO!!!

Chleb z pełnego ziarna z dynią, słonecznikiem i lnem.KOCHAM!

Chleba nie jadłam od kilku miesięcy, nie powiem źle- waga spada...Ale przypomniałam sobie mój genialny chlebek, którym mogę się zajadać, bo wiem z czego powstał...Przepis ten towarzyszy mi od dawien dawna, pierwszy raz gdy miałam piec chleb, w dodatku bez piekarniki, wszyscy mówili: "zmarnujesz tylko mąkę i drożdże, weź przestań!". Potem nie mogłam się opędzić od zjadaczy mojego "nieudanego" chleba, który pachnie jak pachną z rana piekarnie, niesie zapach po całym domu. Najlepszy jest jeszcze ciepły z samym masłem.


NA BOCHENEK POTRZEBUJESZ:
1 szklanka maki pszennej
1,5 szklanki maki pszennej pełnoziarnistej
0,5 szklanki maki orkiszowej grubo mielonej
1 szklankę ziaren:słonecznik, dynia, len + otręby owsiane
30 dag drożdży
1/3 szklanki ciepłego mleka
1 szklankę ciepłej wody
2 łyżki oleju lub oliwy
1 łyżeczkę soli


No to po kolei... Mleko wlewamy do garnka i podgrzewamy, nie może się ono jednak zagotować, ma być ciepłe nie gorące, w mleku rozprowadzamy drożdże do powstania pianki. Wsypujemy szklankę białej maki pszennej i mieszamy do powstania raczej nieciekawej w konsystencji ciepłej papki. Przykrywamy ściereczką na 15 minut odstawiając w ciepłe miejsce do wyrośnięcia. Po tym czasie do wyrośniętego i podwojonego objętościowo już ciasta wsypujemy 2 szklanki pozostałej mąki, ziarna, wlewamy wodę, olej i dodajemy sól. Wszystko DOKŁADNIE zagniatamy, początek można wymieszać łyżką, ale żeby chleb był naprawdę dobry potrzebuje ciepła naszych rąk i miłosnych uścisków...Jeżeli ciasto nadal się klei podsypujemy białą mąka i ugniatamy dalej, ma odchodzić od rąk. Formujemy, w tym przypadku (tylko taka forma mieści się w moim prodiżu), walec i wkładamy do wyłożonej papierem do pieczenia formy.


Nacinamy zgrabnie lub osypujemy mąką lub resztką ziaren  wkładamy do piecyka i znów przykrywamy na 15 minut szmatka do podrośnięcia przed samym pieczeniem. Po tym czasie możemy rozpocząć wypiekanie, które planowo powinno trwać 60 minut w jakichś 180 stopniach, ale pewnie w każdym piecu ciasto zachowa się inaczej. Jeżeli skórka jest przypieczona i ma złoto-brązowy kolor- gotowe, ja sprawdzam również na suchy patyczek.


Chlebek jest naprawdę świetny, w szafce może leżeć około tygodnia i nie chwyci go pleśń, zapakowany w foliową reklamówkę staje się z czasem nieco gliniasty, ale ja nawet lubię taki bardziej...Ma mnóstwo błonnika. Z czasem zaczyna się kruszyć, ale to nie problem-to nasz domowy chleb przecież- to jest ważne!!!


POLECAM!!!



piątek, 19 października 2012

Pstrąg tęczowy z patelni z czosnkiem.

Miałam już ochotę na rybę tak zrobiona od dawna, ale w zasadzie trochę się bałam, za dużo ości, nie mam piekarnika, zjem surową i umrę... no takie tam... ale wreszcie się przemogłam, a i cena mnie powaliła pozytywnie, bo w biedronce za 506 g tęczowego pstrąga zapłaciłam 10, 06 zł  więc postanowiłam wykorzystać ten moment...


NA 2 PORCJE BĘDZIEMY POTRZEBOWAĆ:
2 pstrągi tęczowe
1 cytryna
1 łyżka mąki
sól, pieprz
masło
czosnek
koperek,pietruszka

Dodatki: ziemniaki, ogórek zielony, sałata.



Ryby dokładnie myjemy i czyścimy, są już patroszone, ale trzeba je dokładnie umyć, następnie osuszamy papierowym ręcznikiem. W czasie gdy się suszy bierzemy pół kostki masła i rozcieramy z czosnkiem, koprem i pietruszką. Cytrynę kroimy w plasterki.



Ryba sucha. Grzbiet nacinamy jakieś 4 razy. Do kieszonek upychamy czosnkowe masło, również do brzucha, wkładamy po dwa plasterki cytryny i spinamy wykałaczkami lub zszywamy nitką.


Ryby solimy, pieprzymy i oprószamy mąką. Smażymy nie naciętą częścią na rozgrzanej patelni z olejem, aż skórka osiągnie złoty kolor, to potrwa ok 4 minut. Przewracamy na nacięta stronę- smażymy.


Kiedy rybka jest już tak podsmażona przekładamy ja do żaroodpornego naczynia, przed podaniem jeszcze podgrzewamy w piecyku.


Ryba jest soczysta w środku, tak jak należy z chrupiącą skórką, posmak cytryn jest fantastyczny..



Pstrąga podajemy z ugotowanymi ziemniaczkami obsmażonymi na resztkach masła czosnkowego i ogórkiem z sałatą ze śmietaną. 

Smaczne, proste i ciekawe połączenie ryby, czosnku i cytrusów. SMACZNEGO !!!

Wartość całego posiłku: